taki oto ślad pozostał po mojej jednodniowej pracy. mam tatuaż z henny! fajnie było sobie dorobić. szkoda tylko, że to było zastępstwo i w dodatku jednodniowe. fakt, na początku nie wszystko było idealne, ale pod koniec się rozkręciłam to trzaskałam tatuaże i warkoczyki dla dziewczynek! z którymi uwielbiam plotkować. małe dziewczynki są słodkie, w szczególności te grzeczne i umiejące pogadać z nieznajomą panią (którą byłam ja). teraz siedzę, piję zimne picie i próbuje schłodzić się moim super (nie)wydajnym wiatrakiem. o dziwo, udaje się! wyszłam na chwilę na dwór, ale zaraz wróciłam, bo nie mogłam wytrzymać. mam nadzieję, że jutro w końcu będę mogła powylegiwać się na plaży! to jest coś czego potrzebuje. kolejny dzień mija, a mi powodzi się coraz lepiej. pomodliłam się do dziadka w sprawie moich planów.. i chyba nawet pomaga mi je realizować :)
Mi te hennowe tatuaże nigdy nie chciały się trzymać dłużej iż dzień;/ stanowczo wolę te prawdziwe! :D
OdpowiedzUsuńA na dworze faktycznie, nie idzie wytrzymać ;/
Tatuaż fajny :) Też kiedyś kombinowałam z henną, ale niestety nie mam talentu do rysowania czegokolwiek ;)
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu nie czekałabym z plażą na zmianę pogody, bo szykują się dłuższe ochłodzenia :/
fajny
OdpowiedzUsuńprzymiezam sie do nowego tatoo ale normalnego
Fajnie :) Ja marzę o plaży i wietrzyku. U mnie skwar, nie do wytrzymania. Nawet dzieci już nie wychodzą bo pogoda przesadza. Jest niebezpiecznie ;/
OdpowiedzUsuńPorobiłabym takie warkoczyki ;P
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś naszło mnie na tatuaż, ale potem jakoś mi się o nim zapomniało i właśnie trafiając na Twój blog te myśli wróciły, także chyba zacznę od henny, zobaczę jak jest i może kiedyś zdobędę się na odwagę by strzelić sobie prawdziwy :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna robótka :)
OdpowiedzUsuńnieźle Ci wyszło :)
OdpowiedzUsuńDzieci bywają uroczę :)
Nic nie wspomniałaś nawet słowem o tatuażem! Musimy sobie porozmawiać poważnie moja droga ;p
OdpowiedzUsuń